Cmentarze to miejsca spoczynku, ale w ludowych legendach często stają się strażnikami zapomnianych sekretów i ukrytych skarbów. Opowieść z Janowca Wielkopolskiego jest jedną z nich – to historia, w której nadprzyrodzone znaki, szept zza więziennych krat i ludzka chciwość splotły się, by odkryć bogactwo starego rozbójnika.
Płonące pieniądze i niedowierzanie proboszcza
Od wielu lat w Janowcu krążyła plotka, że na terenie katolickiego cmentarza ukryty jest skarb. Nikt jednak nie znał dokładnego miejsca, więc opowieść pozostawała jedynie barwną legendą. Sytuacja zmieniła się, gdy w pobliżu cmentarnej kaplicy zaczęto widywać tajemnicze, „palące się pieniądze” – błękitne płomyki unoszące się nad ziemią, które w ludowych wierzeniach były nieomylnym znakiem ukrytego złota. Mimo to, nikt nie miał odwagi podejść na tyle blisko, by precyzyjnie zlokalizować miejsce.
Pewnego dnia młody pastuszek, który pasł bydło przy cmentarnym murze, przez dłuższy czas obserwował to niezwykłe zjawisko. Postanowił opowiedzieć o wszystkim proboszczowi. Ten jednak, jako człowiek racjonalny, jedynie wyśmiał opowieści chłopca.
Dziura w ziemi i puste naczynie
Niedługo potem, pewnego poranka, mieszkańcy dokonali zdumiewającego odkrycia. Dokładnie obok kaplicy, w miejscu, gdzie widywano płomienie, w ziemi ziała świeżo wykopana dziura. W jej wnętrzu znajdował się pusty, stary kocioł – naczynie, w którym niegdyś przechowywano skarb. Ktoś w nocy uprzedził wszystkich i zabrał jego zawartość.
Szybko wyszło na jaw, że sprawcą był gospodarz z sąsiedniej wsi. Jego historia była jednak znacznie bardziej skomplikowana.
Szept zza krat
Ów gospodarz miał brata, który odsiadywał wyrok w więzieniu. W celi zaprzyjaźnił się on ze starym, schorowanym rozbójnikiem, odsiadującym dożywocie. Złoczyńca, czując zbliżającą się śmierć, postanowił wyjawić swojemu młodszemu koledze sekret. Opowiedział mu, że w młodości, trzy kroki od północno-wschodniego narożnika kaplicy na cmentarzu w Janowcu, zakopał zrabowany skarb. Ponieważ wiedział, że nigdy nie wyjdzie na wolność, podarował go młodemu więźniowi.
Więzień, który wkrótce miał zostać zwolniony, przekazał tę informację swojemu bratu-gospodarzowi i poprosił go, by zaraz po jego wyjściu na wolność, poszli nocą na cmentarz i wspólnie wykopali skarb.
Gospodarz obiecał, że się nad tym zastanowi. Jednak chciwość okazała się silniejsza niż braterska lojalność. Nie czekając na nikogo, następnej nocy sam poszedł na cmentarz, odnalazł wskazane miejsce i zagarnął całe bogactwo dla siebie.
Jego nagłe wzbogacenie się nie uszło uwadze sąsiadów. Gdy zaczął kupować kolejne gospodarstwa, dla wszystkich stało się jasne, że to on jest szczęśliwym znalazcą legendarnego skarbu. I tak, historia, którą wyśmiał proboszcz, a której bali się inni, znalazła swój finał – nie dzięki odwadze czy pobożności, ale dzięki szeptowi zza krat i chciwości jednego człowieka.
Diabeł Wenecki