Podziemia starych budowli od zawsze działają na wyobraźnię. To świat mroku, tajemnic i zapomnianych historii. Klasztor cystersów w Wągrowcu nie jest wyjątkiem. Według ludowych podań, pod jego posadzkami rozciąga się cała sieć sekretnych tuneli, a wyprawa w ich głąb może skończyć się tragicznie.
Sieć podziemnych korytarzy
Opowieści przekazywane z pokolenia na pokolenie mówią o co najmniej czterech podziemnych „gankach”, które miały swój początek w klasztorze. Każdy z nich prowadził w inną, strategicznie ważną stronę, tworząc tajemną mapę podziemnego Wągrowca.
- Ganek do Opactwa: Pierwszy, najdłuższy tunel, miał biec z klasztoru aż do Opactwa, odległego o trzysta metrów. Jego wyjście miało znajdować się w jednej z tamtejszych piwnic.
- Ganek do Fary: Drugi korytarz, o długości dwustu pięćdziesięciu metrów, prowadził do kościoła farnego. Co mroczniejsze, jego koniec miał znajdować się za wielkim ołtarzem – dokładnie w tym samym miejscu, gdzie przed laty, w akcie desperacji, powiesił się kościelny.
- Ganek do ogrodu i na Nielbę: Trzecie przejście zaczynało się na klasztornym podwórzu i prowadziło w kierunku rzeki Nielby, do ogrodu klasztornego. Jego wejście od strony podwórza było zabezpieczone kratą.
- Ganek do Dębiny: Czwarty, najbardziej zagadkowy tunel, miał być najdłuższy ze wszystkich i wychodzić aż w odległej Dębinie, co wydaje się niemal niemożliwe, ale w legendach nie ma rzeczy niemożliwych.
Niebezpieczna ciekawość i tragiczny finał
Istnienie tak rozległej sieci podziemnych przejść rozpalało wyobraźnię śmiałków i poszukiwaczy przygód. Wielu ciekawskich zapuszczało się w klasztorne podziemia, próbując odnaleźć wejścia do legendarnych ganków. Było to jednak śmiertelnie niebezpieczne przedsięwzięcie. Stare, wiekowe tunele były w fatalnym stanie i groziły zawaleniem.
Jak głosi legenda, jedna z takich wypraw zakończyła się potworną tragedią. Grupa zwiedzających, która zapuściła się w głąb jednego z korytarzy, została zasypana przez walący się strop. Nikt nie ocalał.
Od tamtej pory ich udręczone dusze nie zaznały spokoju. Opowiada się, że co roku, w rocznicę ich śmierci, z zasypanego ganku dochodzą przerażające, pełne bólu jęki. Dźwięki te miały być tak wyraźne, że wielokrotnie słyszały je kobiety pracujące w klasztornej kuchni, znajdującej się w pobliżu wejścia do podziemi. To mroczne echo tragedii, która na zawsze pozostała uwięziona w ciemnościach pod wągrowieckim klasztorem.
Diabeł Wenecki