Wielka Armia Napoleona, cofając się spod Moskwy, pozostawiła za sobą nie tylko zgliszcza i mogiły, ale także liczne legendy o ukrytych skarbach. Jedna z najbardziej intrygujących opowieści narodziła się w Panigrodzu koło Wągrowca, gdzie Francuzi mieli zakopać swoją kasę wojenną, dając początek ponad stuletnim poszukiwaniom, nocnym zjawom i jednemu szczęśliwemu znalezisku.
Pięciokątna wieża jako klucz do fortuny
Historia zaczyna się w mroźnych dniach odwrotu Wielkiej Armii. Według legendy, przechodzący przez Panigródz oddział francuski, nie mogąc dalej transportować ciężkiej kasy wojennej, postanowił ją ukryć. Żołnierze zakopali skarb, a w pozostawionych po sobie aktach zostawili precyzyjny opis tego miejsca. Kluczowym znakiem rozpoznawczym, swoistym „X” na mapie, miała być pięciokątna wieża kościelna. W tamtych czasach była to niezwykle rzadka konstrukcja – w całej Wielkopolsce znajdowała się tylko jeszcze jedna taka budowla.
Tajemniczy Francuz i „palące się pieniądze”
Wieść o skarbie przetrwała dekady. W latach sześćdziesiątych XIX wieku do Panigrodza przybył tajemniczy francuski urzędnik. Posiadając zapewne dostęp do starych map lub dokumentów, wynajął ludzi i przez cały tydzień prowadził intensywne prace wykopaliskowe. Czy znalazł to, czego szukał? Tego nikt się nie dowiedział. Francuz odjechał równie tajemniczo, jak się pojawił, nie dzieląc się z nikim wynikiem swoich poszukiwań.
Jego wizyta na nowo rozpaliła wyobraźnię miejscowej ludności. Legendę o skarbie syciły dodatkowo niezwykłe zjawiska. Opowiadano, że wieczorami, w jednym, konkretnym miejscu, często widywano unoszące się nad ziemią błękitne płomyki, zwane „palącymi się pieniędzmi”. Ludowa wiara mówiła, że to duchy strzegące złota dają o nim znać. Mimo że wielu próbowało kopać w tym miejscu, nikt niczego nie znalazł.
Garnek złota w ogrodzie
Legenda wydawała się już tylko barwną opowieścią, gdy w XX wieku nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji. Podczas prac w swoim ogrodzie, jeden z miejscowych chłopów natrafił na twardy przedmiot. Okazał się nim stary garnek, a jego zawartość zaparła dech w piersiach. W środku znajdowały się francuskie złote monety i kilka cennych, złotych ozdób.
Znalezisko to, choć niezwykle cenne, prawdopodobnie nie było główną kasą wojenną. Eksperci przypuszczają, że był to raczej prywatny skarb jakiegoś francuskiego oficera, który zakopał go w pobliżu głównego depozytu, licząc, że kiedyś po niego wróci.
Odkrycie garnka na nowo ożywiło nadzieje. Skoro prywatny skarb oficera znajdował się właśnie tam, to główna kasa wojenna armii napoleońskiej wciąż musi spoczywać gdzieś w ziemi Panigrodza, tuż pod Wągrowcem, czekając na swojego odkrywcę. A „palące się pieniądze” być może wciąż wskazują drogę.
Diabeł Wenecki