Wyobraź sobie nocną ciszę w centrum Wągrowca, przerwaną nagłym hukiem eksplozji. To nie manewry wojskowe, a początek jednego z najbardziej zuchwałych włamań w historii międzywojennego miasta. Jego bohaterem był legendarny kasiarz, a finał tej historii rozegrał się w kominie jednej z wągrowieckich kamienic. Oto prawdziwa opowieść o nerwach ze stali, policyjnej obławie i skarbie, który prawie przepadł na zawsze.
W nocy z 26 na 27 lipca 1933 roku, Wągrowiec stał się areną działania jednego z najsłynniejszych kasiarzy II Rzeczypospolitej – Stanisława Cichockiego, znanego w przestępczym półświatku jako „Szpicbródka”. Jego celem była kasa pancerna w miejscowym Urzędzie Skarbowym.
Huk, który obudził miasto
Cichocki, działając z niezwykłą precyzją, dostał się do budynku. Nie bawił się w podważanie zamków. Użył swojej specjalności – ładunku wybuchowego. Niewielka eksplozja, precyzyjnie umieszczona, miała rozerwać drzwi ciężkiej kasy pancernej. Huk obudził jednak okolicznych mieszkańców, którzy natychmiast zaalarmowali policję.
Na miejsce w mgnieniu oka przybył posterunkowy. Zobaczył wyważone drzwi i światło latarki wewnątrz urzędu. Gdy wszedł do środka, stanął oko w oko z kasiarzem. Doszło do krótkiej, ale gwałtownej szamotaniny, podczas której Cichocki, znacznie silniejszy, zdołał obezwładnić policjanta i uciec z miejsca zdarzenia z workiem pełnym pieniędzy.
Wielka obława i skarb w kominie
Wiadomość o włamaniu i ucieczce postawiła na nogi całą wągrowiecką policję. Natychmiast zarządzono wielką obławę. Zablokowano drogi wyjazdowe z miasta, a patrole zaczęły przeczesywać ulicę po ulicy. Cichocki wiedział, że nie ma szans na ucieczkę z miasta z tak dużym łupem.
Postanowił działać błyskawicznie. Wbiegł na podwórze jednej z pobliskich kamienic, wspiął się na dach i dokonał rzeczy niezwykłej – ukrył cały łup, czyli ponad 6000 ówczesnych złotych (ogromną sumę), w jednym z przewodów kominowych! Następnie, już bez obciążenia, próbował wmieszać się w tłum.
Jego plan prawie się powiódł. Został jednak rozpoznany przez jednego z mieszkańców i po krótkim pościgu aresztowany. Podczas przesłuchania Cichocki szedł w zaparte – przyznawał się do włamania, ale twierdził, że nie udało mu się zabrać pieniędzy.
Szczęśliwy traf i finał historii
Policjanci przez wiele godzin bezskutecznie przeszukiwali okolicę. Skarb przepadł. I pewnie przepadłby na zawsze, gdyby nie przypadek. Kilka dni później, jeden z mieszkańców tej samej kamienicy postanowił wyczyścić swój piec. Gdy otworzył drzwiczki, jego oczom ukazał się deszcz banknotów, które Cichocki wepchnął do komina. Uczciwy znalazca natychmiast powiadomił policję.
Cała skradziona suma została odzyskana, a Stanisław Cichocki, słynny „Szpicbródka”, został skazany i trafił do więzienia.
Ta prawdziwa historia to nie tylko kronika kryminalna. To fascynujący obraz życia w naszym mieście, dowód na sprawność ówczesnej policji i… przypomnienie, że czasem największe skarby można znaleźć w najmniej oczekiwanych miejscach.
Źródła i weryfikacja:
- „Orędownik na Powiat Wągrowiecki”, rocznik 1933. Szczegółowe relacje z tego wydarzenia były publikowane w lokalnej prasie w lipcu i sierpniu 1933 roku. Archiwalne numery, dostępne w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej, zawierają reportaże z miejsca zdarzenia, przebieg śledztwa oraz informacje o procesie. To twarde, pierwotne źródło historyczne.
- Akta policyjne i sądowe z okresu międzywojennego: Choć trudniej dostępne, archiwa policyjne z tamtego okresu zawierają raporty z zatrzymania i przesłuchania Stanisława Cichockiego.
- Opracowania dotyczące historii polskiej kryminalistyki: Postać Stanisława Cichockiego „Szpicbródki” jest dobrze udokumentowana. Jego „występ gościnny” w Wągrowcu jest jednym z ciekawszych epizodów w jego bogatej karierze przestępczej.