Mówi: dr n. farm. Leszek Borkowski, farmakolog kliniczny w Szpitalu Wolskim
prof. dr hab. n. med. Piotr Chłosta, prezes Polskiego Towarzystwa Urologicznego
Stowarzyszenie UroConti szacuje, że w tym roku w Polsce można spodziewać się nawet 20 tys. nowych zachorowań na raka prostaty, czyli prawie dwukrotnie więcej niż zwykle. Wpływ na to ma pandemia i spowodowane nią opóźnienia w diagnostyce. Lekarze podkreślają, że choroba wykryta we wczesnym stadium jest całkowicie uleczalna, a dostęp do najnowocześniejszych metod leczenia sukcesywnie się poprawia. Dużym problemem wciąż jest jednak polityka refundacyjna i ograniczenia programu lekowego. W tej chwili nowoczesne leki można zastosować tylko u tych pacjentów, u których rak prostaty dał już przerzuty. – To osłabia naszą walkę z tym nowotworem – podkreślają lekarze.
– W czasie pandemii mamy opóźnioną zgłaszalność pacjentów do leczenia w wielu chorobach nowotworowych, w tym raku prostaty. Obserwujemy, że dziś przychodzi pacjent, który ma bardziej zaawansowaną chorobę – mówi agencji Newseria Biznes dr n. farm. Leszek Borkowski, farmakolog kliniczny w warszawskim Szpitalu Wolskim.
Przez lata rak prostaty był w Polsce drugim pod względem częstotliwości występowania – po raku płuca – nowotworem wśród mężczyzn. Ta kolejność się jednak odwróciła, ponieważ liczba zachorowań na raka prostaty wzrosła kilkukrotnie na przestrzeni ostatnich dekad. Rokroczne diagnozuje się ponad 11 tys. nowych przypadków zachorowania na raka prostaty. Według szacunków Stowarzyszenia Uroconti, w tym roku jednak w Polsce można spodziewać się nawet 20 tys. nowych zachorowań.
– Wiele ośrodków o najwyższym stopniu referencyjności, nawet szpitali akademickich, z początkiem ogłoszenia stanu pandemii w Polsce zostało zamienionych w szpitale jednoimienne. To doprowadziło do konieczności funkcjonowania instytucji urologicznych w systemie triażowym, czyli rozstrzygania o najpilniejszych przypadkach – tłumaczy prof. dr hab. n. med. Piotr Chłosta, prezes Polskiego Towarzystwa Urologicznego. – W dziedzinie urologii nie obserwujemy na razie istotnego pogorszenia dostępu do świadczeń. Natomiast obawy pacjentów przed zgłaszaniem się do ośrodków, które równolegle zajmują się leczeniem chorych na COVID-19, mogą wywrzeć niekorzystny wpływ na rozpoznanie i leczenie wielu chorób.
Jak podkreśla, wczesna diagnoza i wykrycie nowotworu prostaty w początkowym stadium, kiedy obejmuje on tylko gruczoł krokowy, daje dużą szansę na całkowite wyleczenie. Co istotne, stwarza też możliwość zastosowania u pacjenta nowoczesnych i mniej inwazyjnych metod leczenia.
– Nie ma najmniejszej wątpliwości, że wirus SARS-CoV-2 może zabić, a rak zabije na pewno, jeżeli nie będziemy chorych szybko diagnozować i odpowiednio leczyć – podkreśla prof. dr hab. n. med. Piotr Chłosta.
Leczenie raka prostaty opiera się głównie na dwóch metodach: radioterapii, która niszczy komórki rakowe, albo chirurgicznym wycięciu nowotworu. W tym drugim przypadku niemal powszechna jest już prostatektomia laparoskopowa, a od niedawna również nowoczesne i mało inwazyjne zabiegi z wykorzystaniem robotów chirurgicznych.
Prezes PTU ocenia, że w Polsce jakość świadczeń i dostęp do najnowocześniejszych metod leczenia systematycznie się poprawia. Obok precyzyjnych zabiegów chirurgicznych, pacjenci w ramach programów lekowych mają też dostęp – choć jeszcze nie w pełni refundowany – do nowoczesnego leczenia hormonalnego.
– Nie jesteśmy pozbawieni najnowocześniejszych metod postępowania z rakiem gruczołu krokowego w różnych stopniach zaawansowania. W wyniku wdrożenia nowych technik – zarówno operacyjnych, diagnostycznych, jak i nowego sposobu leczenia systemowego – jesteśmy w stanie u tych chorych, u których choroba ma charakter zaawansowany i przerzutowy, opóźnić czas do wystąpienia progresji i przerzutów odległych nawet o kilkadziesiąt miesięcy – mówi prof. Piotr Chłosta.
Leki nowej generacji dają bardzo dobre rezultaty w leczeniu nowotworu prostaty. Blokują syntezę androgenów (np. testosteronu) w organizmie pacjenta, dzięki czemu nowotwór się nie rozwija. Takie leki podane jeszcze przed chemioterapią wydłużają życie chorych, nie osłabiają organizmu i nie wywołują długiej listy skutków ubocznych. Młodszym pacjentom w wielu przypadkach umożliwiają powrót do normalnego funkcjonowania.
– W naszym stowarzyszeniu znane są przypadki panów, którzy już praktycznie byli na wózkach, a enzalutamid pozwolił im nie tylko z nich wstać i wrócić do pracy, ale nawet dojeżdżać do tej pracy na rowerze. Zamiast więc obciążać państwo kosztami rent i zwolnień lekarskich, mogą oni korzystać z życia, pracować i wytwarzać PKB – mówi Bogusław Olawski, przewodniczący Sekcji Prostaty Stowarzyszenia UroConti.
– Leczenie raka prostaty polega na usuwaniu androgenów, czyli hormonów męskich, które stanowią pokarm dla nowotworu. Możemy to robić w różny sposób: zaczynając od zmniejszenia stężenia androgenów w organizmie pacjenta, przez kastrację mechaniczną lub chemiczną. W tym przypadku podajemy pacjentowi produkty lecznicze, które powodują, że androgeny są wytwarzane w małej ilości. Ale rak prostaty może zacząć sam dla siebie produkować androgeny. Wprowadzenie leku takiego jak enzalutamid na wczesnym etapie powoduje, że receptory nie mogą przyjąć androgenu, który rak sam wyprodukuje, nie mogą się uaktywnić, przemieścić do jądra komórkowego ani łączyć się z DNA z jądra komórkowego – tłumaczy dr Leszek Borkowski.
Jak podkreśla, trójstopniowe działanie enzalutamidu jest ewidentnym wskazaniem do jego wcześniejszego zastosowania w leczeniu prostaty. W Polsce jednak dużym problemem wciąż pozostają ograniczenia programu lekowego. W tej chwili nowoczesne leki antyandrogenowe – takie jak enzalutamid, apalutamid czy darolutamid – można zastosować tylko u tych pacjentów, u których rak prostaty dał już przerzuty. Pozostali chorzy, nawet z zaawansowaną postacią nowotworu, są skazani na czekanie, aż te się pojawią. Dopiero wtedy można wdrożyć u nich nowoczesne leczenie hormonalne.
– To niedorzeczne. Większość z nas przez lata płaciła składki właśnie po to, by teraz korzystać z osiągnięć nowoczesnej medycyny. Jesteśmy w Unii Europejskiej, więc powinniśmy mieć takie same prawa, jak nasi koledzy z zagranicy. Oni mają dostęp do leczenia na każdym etapie choroby, także tym wczesnym. My musimy czekać, aż nam się pogorszy – wskazuje Bogusław Olawski.
– To powoduje, że słabnie możliwość walki z rakiem, staje się ona o wiele trudniejsza. Sytuacja, w której pacjenci chorujący na raka prostaty muszą czekać, żeby im się pogorszyło, jest zaprzeczeniem aktualnej wiedzy. Jeżeli możemy pobić raka wcześniej, to trzeba to zrobić zanim urośnie w siłę – mówi dr Leszek Borkowski.
Źródło: newseria.pl