Zasubskrybuj nasz kanał YouTube, aby zawsze mieć dostęp do świeżych materiałów wideo!

 

Udostępnij

Loading

Nie wszystkie duchy to przerażające monstra czy lamentujące białe damy. Czasem dusze zmarłych wracają na ziemię, przywiązane niewidzialnym łańcuchem ziemskich obsesji – niespełnionej miłości, żądzy zemsty, a czasem… chciwości. Jedna z takich historii rozegrała się w murach opactwa w Wągrowcu, gdzie duch pewnego kasjera przez lata szukał ukrytego skarbu.

Zniknięcie złota i upadek kasjera

Na długo przed I wojną światową, w czasach, gdy nie istniał jeszcze osobny gmach przy ulicy Kościuszki, na parterze wągrowieckiego opactwa mieściła się kasa państwowa – wydział finansowy ówczesnego starostwa. Pewnego dnia miastem i całym powiatem wstrząsnęła wiadomość: z kasy zniknęła znaczna suma pieniędzy w złocie.

Głównym podejrzanym stał się rendant, czyli kasjer, niejaki Zapałkiewicz. Choć winy mu nie udowodniono, afera kosztowała go stanowisko i dobre imię. Został natychmiast usunięty z posady, a skandal na długo stał się tematem numer jeden w regionie. Tajemnica zaginionego złota rozpalała wyobraźnię. Przez lata ludzie przekopywali piwnice, obstukiwali stare mury opactwa i przeszukiwali zakamarki strychu w nadziei na odnalezienie fortuny. Skarb jednak przepadł bez śladu.

Nocna wizyta w eleganckim stroju

Wkrótce po mieście zaczęła krążyć plotka. Mówiono, że nocami po opactwie błąka się duch Zapałkiewicza, który wraca, by zabrać ukryty przez siebie skarb. Opowieść ta mogłaby pozostać jedynie ludową gadką, gdyby nie naoczny świadek – pan Szumski, który mieszkał na piętrze, dokładnie nad pomieszczeniami dawnej kasy.

Pewnej nocy pan Szumski obudził się i zobaczył w swoim pokoju postać mężczyzny. Był on nienagannie ubrany: w czarną jaskółkę (rodzaj fraka), białą koszulę i lśniące, czarne trzewiki. Szumski przetarł oczy, niepewny, czy to sen, czy jawa, ale postać nie znikała. Od razu rozpoznał w niej Zapałkiewicza.

Leżąc w łóżku, pan Szumski poruszył się, co duch najwyraźniej źle zinterpretował. Sądząc, że jest wzywany, zjawa powoli zbliżyła się do łóżka i pochyliła nad przerażonym mężczyzną. Ten nie wytrzymał napięcia. Z jego gardła wydarł się przeraźliwy krzyk, który obudził jego żonę. Kobieta zerwała się, ale w pokoju nie było już nikogo oprócz jej męża. Duch, jak gdyby nigdy nic, powoli wycofał się w róg pokoju, z którego przyszedł, i rozpłynął się w ciemnościach.

Legenda o duchu kasjera to opowieść nie tyle o zemście, co o wiecznej obsesji. Zjawa Zapałkiewicza nie chciała nikogo skrzywdzić. Wracała jedynie do miejsca, gdzie jej ziemskie życie legło w gruzach, wciąż przywiązana do skarbu, który stał się jej przekleństwem – zarówno za życia, jak i po śmierci.

Autor postu

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *