Wągrowiecki klasztor cystersów był świadkiem wielu historycznych burz, ale niewiele opowieści tak mocno porusza wyobraźnię, jak ta łącząca królewski dramat z powojenną, zuchwałą kradzieżą. To historia o bezcennej pamiątce, która przez wieki spoczywała w klasztornych podziemiach, by pewnej dżdżystej nocy zniknąć bez śladu.
Królewska żałoba w czasach Potopu
Wszystko zaczęło się w najmroczniejszym okresie polskiej historii – podczas Potopu Szwedzkiego. Król Jan Kazimierz, uciekając przed najeźdźcą, przejeżdżał przez Wągrowiec. Właśnie tutaj, w zgiełku wojny i niepewności, spotkała go osobista tragedia. Zmarło jego najukochańsze dziecko.
Zrozpaczeni rodzice, chcąc zapewnić swojemu potomkowi godny pochówek, zamówili dla niego wyjątkową, małą trumienkę wykonaną w całości ze srebra. Dziecko zostało pochowane z należytymi honorami w podziemiach wągrowieckiego klasztoru. Srebrna trumienka, symbol królewskiej miłości i bólu, na wieki stała się częścią historii tego miejsca. Przez setki lat zwiedzający klasztorne krypty zatrzymywali się przed niszą, w której spoczywała ta niezwykła pamiątka.
Tajemnicza para i dżdżysta noc
Opowieść przenosi nas do czasów po II wojnie światowej. Do Wągrowca kilkukrotnie przyjeżdżała samochodem tajemnicza para. Byli to ludzie z zewnątrz, których cel wizyt pozostawał nieznany. Ich powtarzające się przyjazdy nie wzbudzały jednak większych podejrzeń. Aż do pewnego dżdżystego, ponurego wieczoru.
Pod klasztorem znów zaparkował ich samochód, ale tym razem nikt w nim nie siedział. Puste auto w deszczu, stojące w tak nietypowym miejscu, w końcu wzbudziło niepokój. Gdy wszczęto alarm i zawołano stróża, by sprawdził, co się dzieje, wydarzyło się coś dziwnego – samochód nagle zniknął, jakby rozpłynął się w mroku i ulewie.
Pusta nisza
Prawdziwy szok nadszedł następnego dnia. Gdy sprawdzono klasztorne podziemia, okazało się, że kamienna nisza jest pusta. Srebrna trumienka, która przetrwała wieki wojen, zaborów i zawieruch, zniknęła. Wtedy stało się jasne, kim była tajemnicza para i jaki był cel ich wizyt. Wykorzystując dżdżystą noc, dokonali zuchwałej kradzieży, zabierając ze sobą bezcenny historyczny skarb.
Do dziś nie wiadomo, kim byli złodzieje i jaki los spotkał srebrną trumienkę dziecka króla Jana Kazimierza. Czy spoczywa w prywatnej kolekcji, a może została przetopiona dla zysku? Legenda pozostawia nas z tymi pytaniami, a pusta nisza w wągrowieckich podziemiach jest niemym świadkiem zbrodni, która połączyła królewską tragedię z powojenną tajemnicą.
Diabeł Wenecki